|          
       
        
 
	
			| część 2-droga do wolnosci- |  
      | Autor | Wiadomość |  
      | piotrowski   Poczatkujacy
 piotrek
 
 Dołączył: 24 Maj 2009
 Posty: 8
 Skąd: Polska
 
 | 
            
               |  Wysłany: Śro Gru 16, 2009 10:27 pm   część 2-droga do wolnosci- |   
 |  
               | 
 |  
               | ”. Przygotowałem dwie ostre żyletki, które udało mi się przemycić. Celem było
 skutecznie podciąć aortę, by nikt nie zdążył mnie odratować.
 Przez chwilę pomyślałem, żeby zostawić krótki list
 pożegnalny. Jednak zrezygnowałem z tego w obawie, że coś
 odwiedzie mnie od tego planu. Całe moje ciało drżało w
 dziwny sposób. Byłem roztrzęsiony, ręce mi latały.
 - 38 -
 Postanowiłem zapalić jeszcze przysłowiowego, ostatniego
 papierosa. Nie miałem go, ale miałem tytoń i papier na skręta.
 Sięgnąłem po niebieską książeczkę, którą wcześniej
 otrzymałem jako papier na skręty. Był to Nowy Testament
 rozdawany przez służbę Gedeonitów. Papier z niej świetnie
 nadawał się do tego.
 Otworzyłem ją i zacząłem wyrywać z niej kartkę. W pewnej
 chwili mój wzrok wyostrzył się i zatrzymał na słowach kartki,
 którą właśnie wyrywałem. Pisano o kimś, kogo uwięziono, z
 kogo drwiono, zdjęto jego własne ubranie i włożono jakieś
 ohydne. Lecz tego było mało oprawcom. Zrobili mu koronę z
 bardzo ostrych cierni, która rozrywała mu skórę na głowie.
 Potem zaczęli na niego pluć i go wyśmiewać. Bili go także po
 głowie i znęcali się. Po całym tym upokorzeniu zaprowadzili
 go na miejsce jego kaźni, by go zamordować. Na żywca
 przybili go do krzyża. I to jeszcze im nie wystarczyło.
 Naśmiewali się, cały, liczny tłum drwił z niego. Mówiono:
 „Zaufał Bogu, niech On teraz go wybawi, jeśli ma w nim
 upodobanie wszak powiedział: JESTEM SYNEM BOŻYM
 (Ew.Mat 27:43).
 Imię jego brzmiało Jezus. I wisiał tam, taki pobity i umęczony
 brocząc krwią. Zobaczyłem ten obraz bardzo wyraźnie i znów
 pomyślałem o jego słowach: JESTEM SYNEM BOŻYM. Coś
 we mnie drgnęło, poruszyło się. Kiedy widziałem, jak doznaje
 krzywdy od ludzi i to niewinnie, to pomyślałem o swoich
 krzywdach. Tylko nie mogłem zrozumieć jednej rzeczy, która
 mnie nurtowała: Jeżeli był synem Bożym, to dlaczego nikomu
 nie odpłacił za to, co mu zrobiono? Nawet się nie bronił, tylko
 milczał w tym cierpieniu i upokorzeniu umierając na krzyżu.
 Przecież ja zawsze odpłacałem tym, co mnie krzywdzili. To mi
 w żaden sposób nie pasowało! Stwierdziłem, że chyba
 zwariowałem zastanawiając się nad jakimś fikcyjnym Jezusem.
 Jednak ciągle nurtowało mnie pytanie: Dlaczego nikomu nie
 - 39 -
 odpłaciłeś? Dlaczego dałeś się tak upokorzyć? Po co to
 wszystko?
 Nagle, niespodziewanie usłyszałem głos jakby z mego serca:
 Dlatego, bo ciebie kocham. Nie rozumiałem, co się dzieje,
 wiedziałem tylko, że coś się dzieje. Znowu usłyszałem ten
 cudowny głos: Kocham cię Piotrze! W tym samym momencie
 odczułem, że nie jestem sam.. Było to odczuwalne wszystkimi
 zmysłami, więc nie mogłem temu w żaden sposób zaprzeczyć.
 Chwilami miałem wrażenie, jakbym nie był w tej celi.
 Poczułem, jak otula mnie coś ciepłego i jednocześnie spływa
 na moją głowę. To było takie przyjemne. Czułem coś, czego
 nigdy wcześniej nie czułem, jakbym ujrzał serce samego Boga.
 Odczuwałem jego potężną, ojcowską miłość. To
 doświadczenie miłości samego Jezusa sprawiło, że po raz
 pierwszy w swoim życiu zacząłem płakać łzami wdzięczności
 za tą realną miłość, którą wylewał na mnie. Jednocześnie było
 mi przykro, ta miłość sprawiła, że poczułem się bardzo
 grzeszny. Przyjmując ją stanąłem przed samym Bogiem
 mówiąc: Wybacz mi, wybacz! Czułem jak schodzi ze mnie
 ciężar, byłem taki wolny. Płakałem jak dziecko. Jezus czule do
 mnie przemawiał, a ze mnie schodziła nienawiść do mamy,
 rodziny i ludzi.
 Ten dzień był dniem moich drugich narodzin, narodziłem się
 na nowo. Czułem się taki bezpieczny. Wiedziałem, że teraz
 mam Ojca i że jestem dzieckiem Bożym. Po kilku godzinach
 położyłem się na koi i spokojnie zasnąłem wiedząc, że kiedy
 wstanę, przywitam nowy dzień mojego życia dziękując za to,
 że żyję.
 * * * * *
 Gdy opuściłem celę izolacyjną chciałem spotkać się z
 chrześcijanami. Zapisałem się na spotkania Świadków Jehowy,
 bo słyszałem, ze można u nich dostać całą Biblię za darmo. Po
 paru spotkaniach otrzymałem od nich Biblię. Byłem z tego
 - 40 -
 powodu szczęśliwy i w każdej wolnej chwili chłonąłem to, co
 tam jest napisane. Bóg wyraźnie przemawiał do mnie przez
 Biblię. Jego słowo było realne i żywe.
 Ciągle chciałem mówić tylko o Jezusie, Bogu i zbawieniu.
 Opowiadałem ewangelię napotkanym skazanym i tym, z
 którymi siedziałem w celi. Czasem serca niektórych były
 dotykane, lecz pozostali szybko ich „sprowadzali na ziemię”.
 Natomiast niektórzy od razu drwili sobie ze mnie, kiedy
 mówiłem im o Jezusie. Nie zniechęcało mnie to, bo tylko Bóg
 wypełniał moje serce, żyłem jego słowem. A fałszywy
 przyjaciel nie mówił już do mnie. Poczułem się bardzo pewny
 siebie. Myślałem, że przeciwnik Boży - szatan - nie może mi
 już nic zrobić, nie może mnie zaatakować. Jednak to Słowo
 Boże mówi: „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi, lecz
 przeciw zwierzchnościom, przeciw władzom, przeciw rządcom
 świata tych ciemności, przeciw duchowym pierwiastkom zła na
 wyżynach niebieskich.”(Efezjan 6:12)
 Przeciwnik Boga wiedział, że chcę bardziej poznać Jezusa.
 Chcąc zniszczyć ten plan zaczął krążyć wokół mnie jak lew
 ryczący (1Piotra 5:8).
 Szatan znał wszystkie moje słabe punkty. Zaczął
 wykorzystywać mój brak cierpliwości poprzez zniechęcenie do
 czytania Biblii. Całe to zjawisko odbywało się stopniowo, aż
 któregoś razu diabeł znowu zaczął szeptać: Czytałeś już
 wystarczająco dużo Biblię i znasz ją na tyle, ile ci potrzeba.
 Odpocznij, na pewno tego wszystkiego nie zapomnisz.
 Myślałem, ze wystarczy tylko przeczytać Biblię. Nie
 wiedziałem, że należy ją poznawać coraz bardziej i prosić
 Boga o objawienie tego słowa w sercu, tak, żeby Boże prawa
 zamieszkały w ludzkim umyśle i sercu (Hebr. 8:10).
 Finał był taki, że odłożyłem Biblię na półkę. I to był błąd.
 Zacząłem również coraz mniej modlić się. A przecież Bóg w
 swoim słowie mówi, byśmy modlili się bez ustanku
 (1Tesal.5:6).
 - 41 -
 Ciągle paliłem papierosy. Zaczęły też wracać bliżej
 nieokreślone lęki. Brakowało mi tego cudownego pokoju w
 Jezusie. Spędzałem za mało czasu z Bogiem. Zacząłem znowu
 okaleczać się, choć nie mogłem pogodzić się z tym, co robię.
 Lecz było to ogromne związanie w duszy. Gdy ciąłem żyletką
 swoje ciało płakałem szczerymi łzami wołając: Tatusiu, pomóż
 mi! Jednak Biblia nadal pozostawała na swoim miejscu.
 Znowu zażywałem leki psychotropowe. Brałem Clonozepan,
 którego potrzebowałem coraz więcej z miesiąca na miesiąc.
 Dałem podejść się szatanowi. Czułem jak zraniła mnie ognista
 strzała opisana w Liście do Efezjan 6:16.
 To była cena za zlekceważenie Słowa Bożego.
 - 42 -
 10. CIEMNA DOLINA
 Po tak zwanym „przezgredzeniu”, czyli gdy
 ukończyłem 24-ty rok życia, przewieziono mnie na Zakład
 Karny w Wołowie. Tam również trafiłem na oddział
 terapeutyczny zwany „eska”. Miałem jedną z lepszych cel,
 zwarzywszy na to, że na tym oddziale przebywały osoby z
 różnymi zaburzeniami psychicznymi i fizycznymi. Ci ludzie
 dbali, by w celi był porządek i jeden drugiemu nie wchodził w
 drogę.
 Całe dnie leżałem na koi. Dzień polegał na tym, by załatwić
 sobie kawę i tytoń. Cała reszta odbywała się w mojej duszy i
 duchu. Tam właśnie toczyła się walka, o której wiedział tylko
 sam Bóg. Czułem Jego miłość do mnie, pomimo to, że mój
 stan duchowy nie był dobry. Z tego powodu przychodziło
 potępienie od szatana, ale czułem wyraźnie rękę Bożą nade
 mną. Czasem brałem Biblię, lecz w krótkim czasie odkładałem
 z powrotem na półkę.
 Słowo Boga żywego, jakim jest Biblia mówi, że wiara
 jest ze słuchania słowa (Rzymian 10:17), a słowem jest Jezus
 (Objawienie 19:13). Bóg jest z każdą osobą, której serce jest
 skruszone i szczerze wołające o pomoc (PS.51:19). On nigdy
 nie zostawi człowieka, który woła do niego. Bóg pragnie
 takiemu człowiekowi odpowiedzieć. Trzeba tylko mu ufać.
 Po jakimś czasie do naszej celi dokoptowano jednego
 osądzonego. Okazało się, że miał on kontakt z Biblią.
 Człowiek ten był wyśmiewany na oddziale przez innych z tego
 powodu, że mówił o Bogu. Któregoś razu spostrzegł na mojej
 półce Biblię i zaproponował wspólną wizytę po więziennych
 zborach. Zaczęliśmy odwiedzać Świadków Jehowy, Epifanię,
 Zielonoświątkowców i Katolików. Pisał też listy z pewnym
 Krzysztofem. Również ja zacząłem do niego pisać. Przysyłał
 - 43 -
 mi różne czasopisma o tematyce duchowej i wspierał w
 najważniejszych potrzebach materialnych. Człowiek ten
 oddany był służbie więziennej, mający gorące serce dla Boga.
 Wlał on wiele wiary i nadziei w moje życie. Jego ofiarna
 służba z więźniami dotknęła także i mnie. Do dnia dzisiejszego
 jesteśmy przyjaciółmi.
 Będąc w więzieniu korespondowałem też z pewnym
 małżeństwem chrześcijan: Ryszardem i Helenką. Poznaliśmy
 się przez naszego wspólnego znajomego Krzysztofa. Ryszard
 wspierał mnie duchowo poprzez słowa pociechy w swoich
 listach. Oboje pragnęli pomóc mi na wolności. Ich zięć Daniel
 również zainteresował się moją osobą.
 Czułem, że coś rozbudza się we mnie na nowo. Był to głód
 Boga. Leżąc na pryczy wołałem do Boga o pomoc, wiedząc,
 że tylko On może zmieniać moje życie i prowadzić do
 prawdziwej wolności w Jezusie Chrystusie. Wolności od
 kajdan i sideł diabelskich, wyjścia z moich niemocy. Miałem
 pełne rozeznanie, że sam o własnych siłach nie mogę nic
 zrobić. Nie bez Boga! Bez Niego jestem bezsilny, zwykły,
 grzeszny, kruchy człowiek.
 Dodatkowo sytuacja była napięta, ponieważ był strajk
 więźniów, który wylał się na szereg Zakładów Karnych w
 Polsce. Korytarze obstawione były przez „klawiszy”, wszystko
 było wstrzymane. Z każdym dniem atmosfera robiła się coraz
 gęściejsza. Pociąłem się dwukrotnie i wylądowałem na
 oddziale psychiatrycznym w więzieniu we Wrocławiu.
 * * * * *
 Do wyjścia z więzienia zostało mi parę miesięcy. Ktoś,
 kto odsiedział prawie 5 lat i ma wyjść na „wolkę” to
 niesamowicie się cieszy. Ja tak bardzo nie cieszyłem się, bo
 przecież nie miałem do czego wracać. Nie miałem dachu nad
 głową, a rodzina nie chciała mieć ze mną kontaktu. Z kolei
 - 44 -
 znajomi odwrócili się, odkąd siedziałem. Każdy z nich żył
 własnym życiem. W momencie, gdy Boża miłość odnalazła
 mnie w obskurnej celi izolacyjnej Zakładu Karnego w
 Rawiczu, nie chciałem już więcej wracać do starego życia. Nie
 chciałem już kraść i robić inne złe rzeczy. Dlatego świadomość
 zbliżającego się terminu mojego wyjścia zaczęła mnie
 przerażać. Całymi dniami moje myśli krążyły wokół tego, co
 będzie na wolności. Co zrobię, dokąd pójdę, czy dam radę?
 Do tego przychodziły myśli, które pochodziły z wiadomego dla
 mnie źródła: Nie dasz sobie rady na wolności, będziesz musiał
 kraść. Nikt na pewno ci nie pomoże, zginiesz w gąszczu
 problemów. Nie ustawiaj sobie życia inaczej,j chcąc je w jakiś
 sposób zmieniać, bo nic przecież nie potrafisz robić, jak tylko
 kraść. Daremny twój trud!
 Im bliższy był koniec mojej kary, tym bardziej te myśli były
 natrętne. I to wywoływało obawy.
 Słowo Boże mówi, żebyśmy nie troszczyli się, bo Bóg troszczy
 się o nas (Ew.Mat.6:25-34).
 Po prostu dopuściłem do siebie chorobliwy lęk przed
 przyszłością zamiast od razu zaufać Panu. Swoje problemy
 uczyniłem większe od Boga. W mojej głowie nagromadziło się
 już wiele planów na przyszłość. To były twierdze w moim
 umyśle, nie do zdobycia. Lecz Bóg w jednej sekundzie może
 zniszczyć to, co człowiek sam zbudował i co jemu nie służy.
 I tak też stało się ze mną dzięki łasce Bożej.
 Ostatnia noc była prawie bezsenna, leżałem na koi i
 modliłem się. Prosiłem Jezusa o pomoc, siłę dla mnie, kiedy
 opuszczę mury więzienne, bo czułem ogarniający mnie lęk.
 Bitwa trwała do samego rana, ale zwyciężył ją żywy Bóg.
 Po całej tej nocy moje zbudowane, wielomiesięczne plany
 rozpadły się na kawałki. Bóg zniweczył je wszystkie.
 Poczułem ogromną ulgę. Pan zniszczył wszystkie warownie w
 mojej głowie zbudowane na lęku.
 - 45 -
 * * * * *
 Szedłem korytarzem w stronę wolności myśląc, jak
 przez te wszystkie lata bardzo wrosłem w niewolę, więzienne
 mury. Zostawiłem tam prawie 8 lat z moich 26-ściu.
 Usłyszałem trzask przekręcanego klucza i byłem po drugiej
 stronie muru.
 Wyjąłem numer telefonu Ryszarda i wykręciłem go. Odebrała
 jego żona. Usłyszałem: Przyjeżdżaj do nas, podaję ci adres.
 Poczułem ulgę, dziękując Bogu za tych ludzi.
 * * * * *
 Postanowiłem po drodze zajechać do swojego miasta,
 a dopiero potem do nich. Ten fatalny błąd dużo mnie
 kosztował. Wzięły górę sentymenty i nieuzasadniona tęsknota
 za tym miejscem, które było przecież miejscem moich
 wewnętrznych cierpień.
 Dojechałem do celu późno w nocy i krzątając się po mieście,
 zobaczyłem sklep nocny. Usłyszałem cichy szept w swoim
 umyśle: Tylko jedno winko! Jest przecież chłodna noc, przy
 winku czas do rana szybciej zleci. Twoje pierwsze i ostatnie
 winko po wyjściu. Nie musisz się bać, że się rozpijesz, miałeś
 przecież tyle przerwy w piciu. Nie musisz o tym mówić swoim
 wierzącym przyjaciołom!
 Nic mnie nie tłumaczyło, kiedy kupowałem ten alkohol, po
 prostu poddałem się pokusie.
 Rano obudziłem się na klatce schodowej z potężnym kacem.
 Dogłębnie raniła mnie świadomość tego, co zrobiłem. Wróg
 nie czekał długo, kuł żelazo, póki gorące: Widzisz? Przegrałeś,
 zawiodłeś Boga, zawiodłeś tych, którzy ci ufali. Tak naprawdę
 nigdy nie nawróciłeś się! A jeśli nawet tak, to Bóg dawno cię
 zostawił, odrzucił, bo jesteś złym człowiekiem!
 Skierowałem się w stronę „meliny”, na której przebywałem
 przed odsiadką. Gdy mnie zobaczyli kumple, przyjęli bardzo
 - 46 -
 radośnie. Gospodarz domu powiedział, żebym zamieszkał u
 niego parę dni, zanim nie znajdę sobie czegoś.
 Przebywając tam dłuższy czas, zastanawiałem się: Boże, co ja
 tu robię? Co ja robiłem przez całe swoje życie? Atmosfera
 grzeszności w tym miejscu była bardzo odczuwalna,
 przytłaczała mnie. Ostatnie leki psychotropowe zażyłem jakiś
 czas temu, a moje uzależnienie od nich było bardzo silne.
 Organizm domagał się nowej porcji prochów. Nie miałem jej
 i czułem się fatalnie. Do tego naszedł mnie ogromny lęk oraz
 nienaturalne uczucia – omamy. Przechylając szklankę taniego
 wina, które miało być lekarstwem na ten stan – poderwałem się
 i wybiegłem z „meliny”.
 * * * * *
 Chodziłem po ulicach trzęsąc się i próbując się
 uspokoić. Odbierałem świat rzeczywisty, jednocześnie
 słyszałem różne głosy i dźwięki, które do niego nie należały.
 Medycyna ma na to swoje określenia. Czasami ten stan
 ustępował po to, by powrócić. Wydawało mi się, że tego nie
 wytrzymam.
 Przechodząc koło Zakładu Pogrzebowego zobaczyłem trumnę.
 W mojej wyobraźni pojawiła się znowu babcia. W mój umysł
 wlewały się natrętne oskarżenia: WYKOŃCZYŁEŚ JĄ! Jesteś
 winny jej śmierci! To piętno będziesz nosił do końca życia!
 Zacząłem krzyczeć: Panie, przecież Ty wszystko mi
 wybaczyłeś! Wiem, że mnie kochasz, mój Jezu! Ja wiem, że tak!
 I proszę, wybacz też to, co chcę zrobić!
 Udałem się w stronę cmentarza. Docierając tam, odnalazłem
 grób babci. Był wieczór, na cmentarzu było pusto i cicho.
 Patrząc na mogiłę babci, wybuchnąłem wielkim szlochem.
 Złośliwe omamy jakby ustąpiły na ten moment. Płacząc
 wypowiadałem te słowa: Tatusiu niebieski, widziałeś całe moje
 życie, każdy mój wewnętrzny ból i cierpienie! Dałeś mi Jezusa,
 odnaleźliście mnie. Lecz spójrz tatusiu na moje życie, jestem
 - 47 -
 ogołocony ze wszystkiego, nie mam nawet dokąd iść. Nie mam,
 jesteście tylko Wy i tylko Wy o mnie myślicie. Nie chcę kraść,
 oszukiwać i robić inne złe rzeczy. Takie życie mnie zabija. To
 powolne umieranie jest nie do zniesienia, jakby przebywanie w
 piekle. Tylko wybacz, że w taki sposób chcę stąd odejść. Wiem,
 że zrozumiesz. Bo wiesz, że cię kocham i chcę być przy Tobie.
 Przyjmij mnie tatusiu…
 Szloch wstrząsnął moim ciałem i wstrząsał jeszcze bardziej,
 gdy Pan przemówił w moim sercu tym słodkim głosem.
 Tak cudownym, że poznawałem w nim Jego miłość do mnie.
 Kiedy Bóg przemawia to człowiek z całą pewnością wie, że
 właśnie przed Nim stoi. Cichy, delikatny, pełen miłości głos
 rzekł w mym sercu: Kochany Piotrze, idź stąd, ja będę cię
 prowadził. Nie lękaj się, pomogę ci, będę przy tobie. Zatroszczę
 się o ciebie w każdej sprawie. Nie bój się umiłowany, zaufaj mi.
 Opuszczałem cmentarz przeżywając Bożą obecność. Zostało
 mi jedno: ZAUFAĆ MU CAŁYM SWOIM SERCEM.
 Już niedługo miałem doświadczyć we własnym życiu, co
 oznacza pokładać zaufanie jedynie w Bogu.
 - 48 -
 11. ŁASKA
 Gdy odchodziłem z cmentarza, przyszedł mi do głowy
 pomysł, by spróbować dostać się do szpitala psychiatrycznego.
 Nie chciałem już iść na żadną „melinę”. Poza tym mój stan
 psychiczny nie był najlepszy. Udałem się na tutejszą izbę
 przyjęć. Zgłosiłem uwagi na temat moich stanów lękowych i
 omamów. Powiedziałem, że ciągle leczyłem się
 farmakologicznie biorąc psychotropy i że od dłuższego czasu
 ich nie zażyłem. Wyjąłem i pokazałem teczkę z dokumentami
 medycznymi na temat mojego leczenia psychiatrycznego.
 Dostałem zastrzyk relanium i powiedziano mi, że przejdzie i
 będzie dobrze. Ciągle nie dawałem za wygraną. Personel
 zadzwonił po policję, gdyż wyczuli ode mnie alkohol, który
 wcześniej spożyłem. Finał był taki, że wylądowałem na
 odtruciu alkoholowym. Gdy odłączono mnie od kroplówek,
 stwierdzono zaburzenia psychotyczne i skierowano na oddział
 psychiatryczny.
 Był to dla mnie bardzo ciężki czas. Faszerowano mnie 3 razy
 dziennie „HALOPERIDOLEM” w zastrzykach, po którym
 wykręcało mi stawy i mięśnie. Był to skutek uboczny leku.
 Snując się po szpitalnym korytarzu, rozmawiałem z Bogiem,
 był On dla mnie teraz najważniejszy. Był moim światłem
 (Ew.Jana 8:12). W swoich słowach mówiłem: Tobie zaufałem i
 chcę w tym trwać. Wszystko Tobie powierzam. Wiesz, Panie,
 że przez większość mego życia brałem leki psychotropowe.
 Czasem myślę, że nie potrafię bez nich żyć. Lęki, depresja,
 nerwica, niepokój, omamy i autodestrukcja rujnują moje życie.
 A ja chcę zaznać pokoju w sercu ( Ew.Jana 14:27 ). Nie chcę
 tak cierpieć, nie potrafię pogodzić się z tym. Ty możesz uwolnić
 mnie od tych chorób, bo jesteś dobry i miłosierny. Kochasz
 - 49 -
 mnie i wiem o tym, że prędzej czy później uzdrowisz mój umysł.
 Kochany Jezu proszę, uwolnij mnie, proszę…
 Któregoś dnia ujrzałem w duchu Jezusa w różnych
 sytuacjach. Zobaczyłem go także na krzyżu broczącego krwią i
 cierpiącego. Moje oczy zaszły łzami, przeżywałem jego mękę.
 W duchowej rzeczywistości zacząłem doświadczać odkupienia
 na krzyżu. Jezus stał się za nas grzechem ofiarując samego
 siebie (1 Tymot.2;6). W tym czasie Bóg wlewał we mnie
 wiarę. Uwierzyłem, że moja niemoc i słabość jest na krzyżu,
 bo Pan przyjął to na siebie.
 Po tych wydarzeniach przestałem narzekać, gdy wzywali mnie
 Psychiatrzy. Ogłaszałem, że Jezus zmienił moje życie, pomógł
 mi i będzie pomagał, że czuję się dobrze i nic mi nie jest.
 Faktycznie, kiedy to mówiłem, czułem wielką radość.
 Najwspanialsze było i jest to, że żadna z tamtych chorób takich
 jak: zaburzenia psychotyczne, nerwica, depresja na podłożu
 zmian w ośrodkowym układzie nerwowym, nigdy więcej nie
 wróciły po dzień dzisiejszy. A minęło już parę lat jak od tamtej
 pory nie wziąłem ani jednego leku na te schorzenia. W miejsce
 słabości przyszła siła (Filip.4:1). Z dnia na dzień oglądałem
 wspaniały cud, który Pan mi uczynił i co dzień dziękowałem za
 to. Pan okazał się wierny, jak to zapowiedział. Od obietnicy
 danej mi na cmentarzu, Łaska Boża wyraźnie manifestowała
 się w moim życiu.
 * * * * *
 Podczas pobytu w szpitalu zebrałem się na odwagę, aby
 ponownie zadzwonić do Ryszarda. Wyraził radość, kiedy
 usłyszał mój głos. Po rozmowie powiedział, że przyjedzie do
 mnie i żebym niczym się nie przejmował. Gdy rozmowa się
 zakończyła, przez długi czas dziękowałem Bogu za Jego
 Łaskę. Poczułem, że nie jestem sam, że Pan posyła do mnie
 ludzi, aby mi pomóc. Odczułem ulgę.
 - 50 -
 Zadzwoniłem też do Krzysztofa. Kiedy odebrał telefon, bardzo
 się ucieszył. Pokrzepiał mnie, mówiąc, że Bóg na pewno dalej
 mnie poprowadzi.
 Ryszard pojawił się w szpitalu razem ze swoim zięciem
 Danielem, który również interesował się moją sytuacją, kiedy
 siedziałem jeszcze w więzieniu. Gdy tak na nich patrzyłem,
 byłem wewnętrznie poruszony, dziękując w sercu Jezusowi.
 Otrzymałem wypis ze szpitala i chwilę później siedziałem z
 nimi w samochodzie. Dowiedziałem się, że będę miał gdzie
 mieszkać.
 Kiedy przejeżdżaliśmy obok mojego miasta, spoglądałem na
 mijające nas światła. W mych oczach pojawiły się łzy radości.
 Wiedziałem, ze Pan troszczy się o mnie. Mając wewnętrzny
 pokój, z optymizmem patrzyłem w przyszłość.
 * * * * *
 Daniel i jego żona Marta to ludzie szczerze oddani
 Bogu. Mieszkają w Sierczynku koło Międzyrzecza, kierują oni
 Ośrodkiem Zastępczego Rodzicielstwa zajmując się
 problemami osieroconych dzieci.
 Jako małżeństwo mieli wyraźny pokój i ufność przyjmując
 mnie do swojego domu. Po ludzku wydawało się to nie do
 pomyślenia! Przyjąć pod dach, gdzie są też małe dzieci, kogoś
 z taką przeszłością?! Lecz oni mając ten pokój w sercu i ufność
 w Bogu, postanowili szczerze mi pomóc. Bóg dał im chcenie i
 wykonanie (Filip.2:13).
 Przebywając u nich pomagałem im w różnych pracach na
 terenie Ośrodka, w którym mieszkali. Jednocześnie uczyłem
 się pracować, ponieważ nie byłem tego nauczony. Wolny czas
 spędzałem na budujących rozmowach z nimi.
 Dziś mogę dziękować Bogu, że Daniel i Marta okazali mi tyle
 serca i cierpliwości.
 - 51 -
 Pewnego dnia włączyłem płytę kompaktową z napisem
 „Żywy Zdrój”. Popłynęła muzyka i śpiew, który uwielbiał
 Boga. Byłem poruszony całą treścią tej płyty. Cała płyta była
 wspaniała, ale dwie pieśni szczególnie dotykały mego serca.
 Jak się później okazało, jedna z nich śpiewana była przez moją
 przyszłą żonę Julię, a oto jej treść:
 Gdy drogi pomyli los zły i oczy mgłą zasnuje
 Miej w sobie tę ufność, nie lękaj się.
 A kiedy gniew świat ci przesłoni
 I zazdrość jak chwast zakiełkuje
 Miej w sobie tę ufność, nie lękaj się.
 Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę
 Ty tylko mnie poprowadź, Panie mój.
 Prowadź, jak innych prowadzisz
 Przez drogi najprostsze z możliwych.
 I pokaż mi jedną, tę jedną z nich.
 A kiedy już głos Twój usłyszę
 I karmić się będę nim co dzień.
 Miej w sobie tę ufność, nie lękaj się.
 Druga pieśń śpiewana była przez Julii siostrę, a jej słowa
 brzmiały tak:
 Sam niewiele mogę dać,
 Tylko me serce, które pragnie Cię
 Co dzień miłości Twojej chce,
 By rany leczyć, gdy samotne jest.
 Ja nie chcę w myślach swych błąkać się
 Gdy serce Ciebie tak kochać chce
 Twoja miłość niech wypełni mnie
 By radość sobie i wszystkim nieść.
 - 52 -
 Ja Ciebie niegodny, lecz Tyś moim Ojcem,
 Do Ciebie zwracam się
 Co dzień nadzieją jesteś mi
 Gdy mocno kochać nie potrafię Cię.
 O tej pory zacząłem słuchać głównie płyt uwielbiających Boga.
 Nigdy wcześniej bym nie pomyślał, że muzyką i śpiewem można
 tak uwielbiać Jezusa.
 * * * * *
 Prawnie wciąż byłem osobą bezdomną. Straciłem już
 dawno nadzieję na własny lokal. Od mojej eksmisji w 1998
 roku starałem się o mieszkanie socjalne z gminy. Lecz władze
 systematycznie odmawiały mi przyznania lokalu z uwagi na to,
 że wyrok eksmisyjny zapadł bez wskazania nowego lokalu.
 Była to typowa eksmisja na bruk.
 Dopiero po paru latach udało mi się dostać na listę osób
 oczekujących na najem lokalu socjalnego. W kolejce byłem aż
 62-ugi. Lokali socjalnych było bardzo mało. W jednym roku
 miasto oddawało zaledwie parę takich mieszkań do użytku.
 Więc będąc 62-ugi na liście musiałbym czekać, co najmniej 10
 lat. Musiałby zdarzyć się cud, abym dostał mieszkanie
 wcześniej. I ten cud wydarzył się!
 Któregoś dnia wybrałem się do swego miasta. Będąc tam
 głosiłem swoim starym znajomym ewangelię jak umiałem. Oni
 już nie mieli na mnie wpływu, teraz ja mogłem im przekazać
 coś innego. Nagle dostałem silne przekonanie, aby właśnie
 teraz udać się do Urzędu w sprawie mieszkania. Schowałem
 Nowy Testament, mówiąc starym kumplom, że idę załatwiać
 mieszkanie. Kiwnęli tylko na mnie, uważając to za stratę czasu.
 Trafiłem do samego prezesa, pozwolił mi usiąść. Zacząłem
 opowiadać mu o swojej sytuacji mieszkaniowej. Kiedy
 skończyłem, zapadła cisza. Spodziewałem się już odpowiedzi
 - 53 -
 odmownej, kiedy nagle usłyszałem: Myślę, że jest dla Pana
 mieszkanie - Przez chwilę pomyślałem, że facet na pewno
 pomylił mnie z kimś, ale nie, on ciągnął dalej – Przyjdzie do
 pana decyzja. Powiedział, gdzie mam się zgłosić i dodał, że
 mam się nie przejmować. Ścisnął moją rękę, uprzejmie
 żegnając się. Byłem tak zaskoczony, że brakło mi
 jakichkolwiek słów. Bóg tak realnie działał w moim życiu, że
 nie mogłem powstrzymać wdzięczności z Jego łaskę.
 Gdy już byłem za budynkiem Urzędu, wzniosłem ręce do góry
 i na głos dziękowałem memu Zbawcy. Dziękowałem za to, że
 wszystko, co mi obiecał, wypełnia się na moich oczach.
 Ludzie, którzy przechodzili, patrzyli, co ja robię. A ja nie
 chciałem hamować swojej radości i wdzięczności. Po tym
 wszystkim zaszedłem jeszcze do znajomych, którym wcześniej
 głosiłem ewangelię o realnym Zbawicielu. Powiedziałem,
 że dostałem mieszkanie i że nie żartuję. Przez chwilę oniemieli.
 Mówiłem im dalej o tym, że trzeba ufać Bogu, że Jezus jest
 realny i Ojciec jest realny i Duch Święty jest realny.
 - 54 -
 12. BOŻA DOBROĆ
 Mieszkając u Daniela i Marty, co niedzielę
 wyjeżdżaliśmy z całą jego rodziną na nabożeństwa do
 Gorzowa Wielkopolskiego. Po spotkaniach zasiadaliśmy do
 wspólnego posiłku.
 Tam poznałem pewną dziewczynę, na imię miała Julia.
 Spodobała mi się, zrobiła na mnie wrażenie.
 Odkąd Bóg stanął na mojej drodze, modliłem się o żonę, o
 kobietę inną niż wszystkie, które do tej pory poznałem.
 Modliłem się, by była: dobra, skromna, opiekuńcza, mądra,
 kochająca, ale przede wszystkim wierząca.
 I oto na mojej drodze stanęła kobieta, która posiadała te cechy.
 Coraz częściej ze sobą rozmawialiśmy, czekałem z
 niecierpliwością na kolejną niedzielę, żeby ją zobaczyć.
 Stwierdziłem, że właśnie chcę taką żonę.
 Julia to dojrzała życiowo kobieta, rozważna, stabilna,
 wywodząca się z chrześcijańskiego domu. W mojej głowie
 przetaczały się myśli: A ja jestem człowiekiem z taką
 przeszłością, zupełne przeciwieństwo, nie mając nic
 szczególnego do zaoferowania. Wydawało mi się to
 niemożliwe, żebyśmy mogli być razem. Ostatecznie
 powierzyłem ta sprawę całkowicie Bogu.
 Pan wiedział, co jest dla mnie najlepsze. Dziś Julia jest
 moją żoną, a owocem naszej miłości jest nasza córeczka
 Agatka. Wszystko, co mamy to zawdzięczamy Jezusowi
 Chrystusowi, który objawił wolę Ojca tu na ziemi, któremu
 Ojciec powierzył władzę.
 Nasza wspólna wiara sprawia, że pomimo różnorodności,
 nasze życie małżeńskie pokazuje nam nowe tereny do zdobycia
 i ziemię obiecaną. Do tej ziemi obiecanej możemy wchodzić
 tylko przez wiarę w Jezusa, w słowa, które on wypowiedział i
 - 55 -
 które są zapisane w Biblii. Nasze małżeństwo istnieje tylko
 dzięki łasce Bożej i tego źródła staramy się trzymać. Bóg się o
 nas troszczy, więc Jemu wszystko powierzamy w chwilach
 dobrych i złych.
 Otrzymaliśmy jeszcze jeden cudowny prezent. Bóg dał
 wolność Julii od wyniszczającej ją choroby Bulimii, na którą
 chorowała 10 lat. Wystarczyło, że kiedyś usłyszała, że jest
 gruba i została tym związana w umyśle, męcząc się przez tyle
 lat. Straciła wiarę w to, że kiedykolwiek wydostanie się z tych
 więzów. Opowiedziała mi o wszystkim. Wiedziałem, że będzie
 nam trudno żyć wspólnie z tą chorobą i nie mogłem pogodzić
 się z tym. Modląc się, mówiłem: Tak bardzo kocham tą kobietę
 i nie mogę patrzeć na to, jak ona cierpi. Panie Jezu, błagam,
 uwolnij ją! Bardzo przy tym płakałem. Bóg wyraźnie
 przemówił swym cichym, delikatnym głosem: Jedź do niej w
 sobotę, namaść ją olejkiem i módlcie się wszyscy, a ja ją
 uzdrowię.
 Nie byliśmy jeszcze małżeństwem, kiedy pojawiłem się u niej
 w domu, przekazałem rodzinie, jakie miałem słowo od Boga.
 Została namaszczona olejkiem i była gorąca modlitwa całej
 rodziny, która z nią mieszkała. Bóg jest wierny, jak powiedział,
 tak się stało, Julia została uzdrowiona. Diabeł próbował jeszcze
 wykraść jej to uzdrowienie, ale mu się nie udało. Chwała za to
 kochanemu Jezusowi.
 * * * * *
 Kiedy otrzymałem mieszkanie socjalne w swoim
 mieście Świebodzinie, zamieszkałem tam i znalazłem pracę na
 wysypisku śmieci, przy segregacji odpadów. Pracowałem 9
 godzin pochylony nad stertami cuchnących śmieci, więc
 wracałem bardzo zmęczony do swojego mieszkania i czekałem
 na następną osobę, której miałem głosić ewangelię. Ta praca na
 śmietnisku była bardzo ciężka, więc niewiele miałem siły, by
 - 56 -
 głosić ewangelię, czego pragnąłem. Zacząłem prosić Boga, by
 dał mi wyjście z tej sytuacji.
 I któregoś dnia, kiedy odwiedziłem Julię, jej ojciec
 zaproponował, żebym stanął na komisję lekarską starając się o
 rentę. Wiedział, że posiadam bogatą dokumentację lekarską.
 Kiedy spotkałem się z psychiatrą, zacząłem dzielić się moimi
 przeżyciami duchowymi, składałem świadectwo o Jezusie,
 o uzdrowieniach, o darach, jakie daje Bóg (tak się złożyło, że
 w między czasie otrzymałem dar języków), o tym, jak szatan
 atakuje. Dziś rozumiem, że ten człowiek nie przetrawił tego.
 I spoglądając w moją dokumentację, napisał:
 - ostre, wielopostaciowe zaburzenia psychotyczne;
 - leczony psychiatrycznie od 1994 roku z rozpoznaniem
 Encefalopatia wrodzona, alkoholizowanie w wywiadzie,
 samookaleczenia, obecnie urojenia o treści religijnej;
 - osobowość nieprawidłowa, Zespół zależności Alkoholowej.
 Niedługo otrzymałem I grupę inwalidzką (całkowita
 niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji).
 To był dla mnie szok, bo choć bardzo chciałem, to nie
 spodziewałem się, że otrzymam rentę. Być może była to
 odpowiedź na moja modlitwę, bo nie musiałem już pracować
 na śmietniku. Mogłem wreszcie częściej spotykać się z Julią.
 Spotkałem się również z moją matką. Kiedy nastąpiła
 konfrontacja, mogłem na nowo doświadczyć cudu
 przebaczenia. Całe życie nienawidziłem mamy, a teraz stojąc
 przed nią i zapraszając, by przyszła zobaczyć moje mieszkanie,
 czułem miłość. BOŻA ŁASKA JEST NIEOGRANICZONA!
 * * * * *
 Zbliżył się czas naszego ślubu. Wziąłem zaproszenia
 i pojechałem do mojej rodziny, gdzie spędziłem dzieciństwo.
 Byli zaskoczeni zmianą w moim życiu i ślubem.
 - 57 -
 W dzień ślubu zobaczyłem ich wszystkich, przyjechała także
 moja matka z moją młodszą siostrą. Jaki ja byłem wzruszony!
 Był taki czas na weselu, kiedy opowiadałem o tym, co Bóg
 uczynił w moim życiu, o tym, jaki jest wielki i jak potrafi
 przemieniać ludzkie serca. A obecność mojej rodziny wnosiła
 w moje serce jeszcze większą wdzięczność.
 Musiał minąć ponad rok od mojego wyjścia zanim rodzina
 zaczęła ze mną rozmawiać, zanim zaczęła mi ufać.
 Wystarczyło tylko trwać w wierze i to z czasem zaowocowało
 obficie. Czasem chcemy czegoś od razu, ale Bóg chce nas
 nauczyć cierpliwości i chodzenia w wierze.
 Do dnia dzisiejszego mam dobre relacje z mamą oraz z
 rodziną, u której przebywałem jako dziecko. Kiedy jadę do
 nich zawsze bardzo ciepło mnie przyjmują.
 - 58 -
 13. JAKI ON JEST
 Są pewne sytuacje, które co jakiś czas doprowadzają
 nas do potknięć lub upadków. Bóg pragnie, byśmy
 podejmowali konkretne decyzje w swoim życiu. Nie chce,
 byśmy miotali się na prawo i lewo (Jakuba 1:6-8).
 Gdy podejmujemy konkretne decyzje, o których przekonuje
 nas sam Bóg, to w ten sposób składamy mu ofiarę żywą i Pan
 błogosławi nas jeszcze bardziej (Rzymian 12:1).
 Wiele złych rzeczy, które były w moim życiu Pan zabrał w
 cudowny sposób. A w pozostałe, o które również się modliłem,
 jakby nie ingerował. Więc pytanie, dlaczego? Bo Bóg wie, z
 czym możesz poradzić sobie sam! Nam się często wydaje,
 że nie damy rady, ale Bóg wie, że damy. Wtedy narzekamy na
 swój los i nie podejmujemy konkretnych decyzji, na które On
 czeka. I ciągle czekamy na cud, a on się nie wydarza. Kiedy
 Bóg widzi, że prawdziwie walczysz, a nie tylko modlisz się,
 by Bóg zabrał twoje grzeszki, to w tej szczerej walce On
 przychodzi i daje ci siłę do zwycięstwa w Jezusie. Wtedy twój
 problem czy twój grzeszek przestaje żyć w tobie. Nie wolno
 nigdy uczynić problemu czy grzech, by był większy od Boga.
 To On wychowuje każdego człowieka, bo go kocha
 (Hebr.12:5). Najgorzej jest zwlekać z decyzją, bo wtedy
 człowiek chodzi poturbowany przez grzech, a diabeł ciągle
 potępia, szepcząc: Jesteś słaby, ciągle upadasz, nie dajesz
 rady…Jest to KŁAMSTWEM!
 Bóg tęskni za nami, kiedy nas przy Nim nie ma. Puka ciągle do
 naszych serc. On chce dawać radość swoim dzieciom. KOCHA
 CIĘ I CHCE RZECZYWISTEJ RELACJI Z TOBĄ!
 Ktoś mógłby pomyśleć: To mnie nie dotyczy, ja nigdy
 nie siedziałem w więzieniu, nie piłem, nie ćpałem, miałem
 normalny dom, rodzice mnie kochali. Ale Słowo żywego Boga
 - 59 -
 mówi, że wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej
 (Rzym.3:23-24), że Bóg nie ma względu na osobę
 (dz.Ap.10:34-35) i że z samych dobrych uczynków człowiek
 nie może być zbawiony, lecz przez wiarę w Jezusa Chrystusa
 (Efez.2:8-10).
 On to został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z
 martwych dla naszego usprawiedliwienia. Dostąpiwszy więc
 usprawiedliwienia dzięki wierze, zachowajmy pokój z Bogiem
 przez Pana naszego Jezusa Chrystusa
 (Rzymian 4:25-5:1).
 Jezus stał się grzechem za nas, byśmy przed Ojcem mogli
 stanąć czyści. Wziął każdą konsekwencje grzechu na siebie:
 rozbite domy, narkomanię, alkoholizm, biedę, wszelką niemoc
 fizyczną i psychiczną, każda chorobę itd.
 Kiedy konał na krzyżu, ten grzech ludzkości Go tam zabijał.
 Biblia mówi, że od godziny 18.00 do 21.00 panowała ciemność
 (Ew.Łuk.23:44). To nie był teatrzyk. Ojciec patrzył jak Jego
 Syn przyjmuje cały grzech tego świata na siebie i umiera.
 Jezus nie zawahał się umrzeć za mnie i za ciebie na krzyżu.
 Podjął tą decyzję z miłości do ciebie i zniszczył dzieło diabła
 (Kolos.2:15).
 Nie jesteś zagubionym i zapomnianym dzieckiem Boga
 błąkającym się bez nadziei. Szczególne miejsce w JEGO
 SERCU zostało ci wyznaczone, zanim byłeś w stanie
 odwzajemnić mu miłość. Nie jest to miejsce, które zdobyłeś
 swoją dobrocią. Wyznaczył je dla ciebie, ponieważ kocha cię
 takim, jaki jesteś.
 Gdy przyjmiesz Jezusa jako swojego zbawiciela połączysz się
 z miłością twojego Ojca w niebie. Jeśli pozwolisz, by zabrał
 twoje grzechy i błędy, rozpocznie się dla ciebie nowa
 przyszłość. On zna twoje imię i wypowiada je szeptem,
 czekając, aż mu odpowiesz.
 - 60 -
 Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM,
 i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych –
 osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do
 sprawiedliwości, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia
 (Rzymian 10:9-10).
 MODLITWA O PRZYJĘCIE JEZUSA JAKO SWOJEGO
 PANA I ZBAWICIELA:
 Dziękuję Ci Jezu za to, że umarłeś zamiast mnie na krzyżu.
 Jestem grzesznikiem, wybacz moją winę, wymarz każdy
 grzech. Niech krew Jezusa obmyje mnie z każdej mojej winy.
 Przyjmuję Twoje wybaczenie. I ogłaszam ciebie Jezus moim
 Panem. Szatan już nie może panować, grzech nie może
 panować, tylko Jezus panuje od teraz i na zawsze. Ogłaszam
 Ciebie moim Zbawicielem, to Ty mnie wyrwałeś z piekła, to
 Ty mnie zbawiłeś. Ja przyjmuję Twoje zbawienie. Duchu
 Święty przyjdź i przekonaj mnie, że jestem nowym
 stworzeniem w Jezusie Chrystusie, stare przeminęło, jest nowe
 życie we mnie. AMEN.
 - 61 -
 KOŃCOWE SŁOWO
 Otrzymałem nowe życie. Gdy wracam myślami do
 przeszłości to wzmaga się we mnie wdzięczność. Dziękuję
 Jezusowi, że uwolnił mnie z klatki, w której spędziłem wiele
 lat. Szeroko otworzył jej drzwi i wyciągając swoje przebite
 ręce rzekł młodemu chłopakowi: WYJDŹ NA WOLNOŚĆ,
 OTO DROGA DO WOLNOŚCI.
 Wychodziłem z niej bardzo powoli będąc zalękniony i
 zagubiony, lecz On mnie przytulił i powiedział: Chodź,
 idziemy. Jak dziecko ruszyłem razem z Nim wiedząc, że
 poprowadzi mnie dobrą drogą, najlepszą z możliwych.
 Zostałem również Gedeonitą, ponieważ to właśnie oni
 przez swą ofiarną służbę doprowadzili do tego, ze trafił do
 mnie we właściwym czasie ten mały Nowy Testament.
 Gedeonici to nie jest żaden związek wyznaniowy czy religia.
 Są to ludzie z różnych Kościołów, zrzeszeni, aby
 rozpowszechniać za darmo Boże Słowo. Pragną, żeby ludzie
 czytali Biblię jako żywe słowo samego Boga.
 Zapraszam na spotkania modlitewne w rotterdamie modlimy sie w różnych intencjach i wspóllnie rozmawiamy na różne tematy.   kontakt w sprawie spotkań pod numerem tel  +31617683306    Pozdrawiam i życzę wesołych i radosnych świąt.   Piotrowski Piotr
 |  
				| _________________ Piotrek
 |  |  
		|   |  |  
		|   |  
      | aneczka_winna Poczatkujacy
 
 Dołączył: 09 Lis 2007
 Posty: 15
 
 | 
            
               |  Wysłany: Śro Gru 16, 2009 11:33 pm |   
 |  
               | 
 |  
               | czytajac poczatek cz1 wiedzialam ze to opowiadanie skonczy sie zaproszeniem na spotkania... ehhh |  |  
		|   |  |  
		|   |  
      | Jagoda97   Gaduła nad gadułami :-)
 
 Pomogła: 14 razy
 Dołączyła: 04 Gru 2008
 Posty: 802
 
 | 
            
               |  Wysłany: Śro Gru 16, 2009 11:43 pm |   
 |  
               | 
 |  
               | A moze choc jeden zagubiony czlowiek, dzieki tej historii, nabierze nadziei na odmiane swojego losu. |  |  
		|   |  |  
		|   |  
      | suska   Mega gaduła
 Sex, rock and thea!
 
  
 Pomogła: 34 razy
 Wiek: 36
 Dołączyła: 24 Lut 2009
 Posty: 2458
 Skąd: Zoetermeer
 
 | 
            
               |  Wysłany: Czw Gru 17, 2009 11:22 am |   
 |  
               | 
 |  
               | http://video.google.pl/vi...32141700087937# 
 [ Dodano: Czw Gru 17, 2009 11:22 am ]
 polecam czesc pierwsza ;]
 |  
				| _________________ 
 "I'm starting at the end in the synthestereo, candy covered kisses making my lips glow
97 lies, what we don't know
 Down from the top now, take your time, let's go"
 |  |  
		|   |  |  
		|   |  
      | piotrm   Nieśmiały użytkownik
 
 Pomógł: 1 raz
 Dołączył: 24 Lis 2008
 Posty: 53
 
 | 
            
               |  Wysłany: Czw Gru 17, 2009 2:36 pm   czesc 2-droga do wolnosci |   
 |  
               | 
 |  
               | Rzeczywiscie pierwsza czesc znacznie lepsza.Niestety racje mialem piszac po jej lektorze ze to cos w rodzaju nawiedzenia...Moze jest tu za malo odnosnikow do tego co teraz bohater robi,nie chce osadzac nikogo,ale... Kilka spostrzezen jakie sie mi nasunely:jak na kogos kto ledwie skonczyl podstawowke/jak pisze/ brak bedow i dobrze zlozone zdania,troszke to dziwi.
 Jestem w stanie uwierzyc ze ktos nawet w paczce papierosow potrafi zobaczyc boga i diabla wiec wiare zostawiam  w spokoju.Zainteresowaly mnie dwie rzeczy mianowicie to ze Polska jest bardzo bogatym krajem jesli daje rente za zlodziejstwo,pijanstwo,wiezienie,cpanie , samookaleczenia itd czyli wszystko co bylo udzialem tego Pana.A druga -rozumiem ze Pan pobiera rente w kraju a w Holandii pracuje-i teraz pytanie- czy tego Pana Bog akceptuje takie oszustwa?
 |  |  
		|   |  |  
		|   |  
      | piotrowski   Poczatkujacy
 piotrek
 
 Dołączył: 24 Maj 2009
 Posty: 8
 Skąd: Polska
 
 | 
            
               |  Wysłany: Pią Sty 01, 2010 2:26 am |   
 |  
               | 
 |  
               | Nie pobieram renty w Polsce.Dawno z niej zrezygnowałem. Pozdrawiam |  
				| _________________ Piotrek
 |  |  
		|   |  |  
		|   |  
      |  |  |