część 2-droga do wolnosci- |
Autor |
Wiadomość |
piotrowski
Poczatkujacy piotrek
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 8 Skąd: Polska
|
Wysłany: Śro Gru 16, 2009 10:27 pm część 2-droga do wolnosci-
|
|
|
”. Przygotowałem
dwie ostre żyletki, które udało mi się przemycić. Celem było
skutecznie podciąć aortę, by nikt nie zdążył mnie odratować.
Przez chwilę pomyślałem, żeby zostawić krótki list
pożegnalny. Jednak zrezygnowałem z tego w obawie, że coś
odwiedzie mnie od tego planu. Całe moje ciało drżało w
dziwny sposób. Byłem roztrzęsiony, ręce mi latały.
- 38 -
Postanowiłem zapalić jeszcze przysłowiowego, ostatniego
papierosa. Nie miałem go, ale miałem tytoń i papier na skręta.
Sięgnąłem po niebieską książeczkę, którą wcześniej
otrzymałem jako papier na skręty. Był to Nowy Testament
rozdawany przez służbę Gedeonitów. Papier z niej świetnie
nadawał się do tego.
Otworzyłem ją i zacząłem wyrywać z niej kartkę. W pewnej
chwili mój wzrok wyostrzył się i zatrzymał na słowach kartki,
którą właśnie wyrywałem. Pisano o kimś, kogo uwięziono, z
kogo drwiono, zdjęto jego własne ubranie i włożono jakieś
ohydne. Lecz tego było mało oprawcom. Zrobili mu koronę z
bardzo ostrych cierni, która rozrywała mu skórę na głowie.
Potem zaczęli na niego pluć i go wyśmiewać. Bili go także po
głowie i znęcali się. Po całym tym upokorzeniu zaprowadzili
go na miejsce jego kaźni, by go zamordować. Na żywca
przybili go do krzyża. I to jeszcze im nie wystarczyło.
Naśmiewali się, cały, liczny tłum drwił z niego. Mówiono:
„Zaufał Bogu, niech On teraz go wybawi, jeśli ma w nim
upodobanie wszak powiedział: JESTEM SYNEM BOŻYM
(Ew.Mat 27:43).
Imię jego brzmiało Jezus. I wisiał tam, taki pobity i umęczony
brocząc krwią. Zobaczyłem ten obraz bardzo wyraźnie i znów
pomyślałem o jego słowach: JESTEM SYNEM BOŻYM. Coś
we mnie drgnęło, poruszyło się. Kiedy widziałem, jak doznaje
krzywdy od ludzi i to niewinnie, to pomyślałem o swoich
krzywdach. Tylko nie mogłem zrozumieć jednej rzeczy, która
mnie nurtowała: Jeżeli był synem Bożym, to dlaczego nikomu
nie odpłacił za to, co mu zrobiono? Nawet się nie bronił, tylko
milczał w tym cierpieniu i upokorzeniu umierając na krzyżu.
Przecież ja zawsze odpłacałem tym, co mnie krzywdzili. To mi
w żaden sposób nie pasowało! Stwierdziłem, że chyba
zwariowałem zastanawiając się nad jakimś fikcyjnym Jezusem.
Jednak ciągle nurtowało mnie pytanie: Dlaczego nikomu nie
- 39 -
odpłaciłeś? Dlaczego dałeś się tak upokorzyć? Po co to
wszystko?
Nagle, niespodziewanie usłyszałem głos jakby z mego serca:
Dlatego, bo ciebie kocham. Nie rozumiałem, co się dzieje,
wiedziałem tylko, że coś się dzieje. Znowu usłyszałem ten
cudowny głos: Kocham cię Piotrze! W tym samym momencie
odczułem, że nie jestem sam.. Było to odczuwalne wszystkimi
zmysłami, więc nie mogłem temu w żaden sposób zaprzeczyć.
Chwilami miałem wrażenie, jakbym nie był w tej celi.
Poczułem, jak otula mnie coś ciepłego i jednocześnie spływa
na moją głowę. To było takie przyjemne. Czułem coś, czego
nigdy wcześniej nie czułem, jakbym ujrzał serce samego Boga.
Odczuwałem jego potężną, ojcowską miłość. To
doświadczenie miłości samego Jezusa sprawiło, że po raz
pierwszy w swoim życiu zacząłem płakać łzami wdzięczności
za tą realną miłość, którą wylewał na mnie. Jednocześnie było
mi przykro, ta miłość sprawiła, że poczułem się bardzo
grzeszny. Przyjmując ją stanąłem przed samym Bogiem
mówiąc: Wybacz mi, wybacz! Czułem jak schodzi ze mnie
ciężar, byłem taki wolny. Płakałem jak dziecko. Jezus czule do
mnie przemawiał, a ze mnie schodziła nienawiść do mamy,
rodziny i ludzi.
Ten dzień był dniem moich drugich narodzin, narodziłem się
na nowo. Czułem się taki bezpieczny. Wiedziałem, że teraz
mam Ojca i że jestem dzieckiem Bożym. Po kilku godzinach
położyłem się na koi i spokojnie zasnąłem wiedząc, że kiedy
wstanę, przywitam nowy dzień mojego życia dziękując za to,
że żyję.
* * * * *
Gdy opuściłem celę izolacyjną chciałem spotkać się z
chrześcijanami. Zapisałem się na spotkania Świadków Jehowy,
bo słyszałem, ze można u nich dostać całą Biblię za darmo. Po
paru spotkaniach otrzymałem od nich Biblię. Byłem z tego
- 40 -
powodu szczęśliwy i w każdej wolnej chwili chłonąłem to, co
tam jest napisane. Bóg wyraźnie przemawiał do mnie przez
Biblię. Jego słowo było realne i żywe.
Ciągle chciałem mówić tylko o Jezusie, Bogu i zbawieniu.
Opowiadałem ewangelię napotkanym skazanym i tym, z
którymi siedziałem w celi. Czasem serca niektórych były
dotykane, lecz pozostali szybko ich „sprowadzali na ziemię”.
Natomiast niektórzy od razu drwili sobie ze mnie, kiedy
mówiłem im o Jezusie. Nie zniechęcało mnie to, bo tylko Bóg
wypełniał moje serce, żyłem jego słowem. A fałszywy
przyjaciel nie mówił już do mnie. Poczułem się bardzo pewny
siebie. Myślałem, że przeciwnik Boży - szatan - nie może mi
już nic zrobić, nie może mnie zaatakować. Jednak to Słowo
Boże mówi: „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi, lecz
przeciw zwierzchnościom, przeciw władzom, przeciw rządcom
świata tych ciemności, przeciw duchowym pierwiastkom zła na
wyżynach niebieskich.”(Efezjan 6:12)
Przeciwnik Boga wiedział, że chcę bardziej poznać Jezusa.
Chcąc zniszczyć ten plan zaczął krążyć wokół mnie jak lew
ryczący (1Piotra 5:8).
Szatan znał wszystkie moje słabe punkty. Zaczął
wykorzystywać mój brak cierpliwości poprzez zniechęcenie do
czytania Biblii. Całe to zjawisko odbywało się stopniowo, aż
któregoś razu diabeł znowu zaczął szeptać: Czytałeś już
wystarczająco dużo Biblię i znasz ją na tyle, ile ci potrzeba.
Odpocznij, na pewno tego wszystkiego nie zapomnisz.
Myślałem, ze wystarczy tylko przeczytać Biblię. Nie
wiedziałem, że należy ją poznawać coraz bardziej i prosić
Boga o objawienie tego słowa w sercu, tak, żeby Boże prawa
zamieszkały w ludzkim umyśle i sercu (Hebr. 8:10).
Finał był taki, że odłożyłem Biblię na półkę. I to był błąd.
Zacząłem również coraz mniej modlić się. A przecież Bóg w
swoim słowie mówi, byśmy modlili się bez ustanku
(1Tesal.5:6).
- 41 -
Ciągle paliłem papierosy. Zaczęły też wracać bliżej
nieokreślone lęki. Brakowało mi tego cudownego pokoju w
Jezusie. Spędzałem za mało czasu z Bogiem. Zacząłem znowu
okaleczać się, choć nie mogłem pogodzić się z tym, co robię.
Lecz było to ogromne związanie w duszy. Gdy ciąłem żyletką
swoje ciało płakałem szczerymi łzami wołając: Tatusiu, pomóż
mi! Jednak Biblia nadal pozostawała na swoim miejscu.
Znowu zażywałem leki psychotropowe. Brałem Clonozepan,
którego potrzebowałem coraz więcej z miesiąca na miesiąc.
Dałem podejść się szatanowi. Czułem jak zraniła mnie ognista
strzała opisana w Liście do Efezjan 6:16.
To była cena za zlekceważenie Słowa Bożego.
- 42 -
10. CIEMNA DOLINA
Po tak zwanym „przezgredzeniu”, czyli gdy
ukończyłem 24-ty rok życia, przewieziono mnie na Zakład
Karny w Wołowie. Tam również trafiłem na oddział
terapeutyczny zwany „eska”. Miałem jedną z lepszych cel,
zwarzywszy na to, że na tym oddziale przebywały osoby z
różnymi zaburzeniami psychicznymi i fizycznymi. Ci ludzie
dbali, by w celi był porządek i jeden drugiemu nie wchodził w
drogę.
Całe dnie leżałem na koi. Dzień polegał na tym, by załatwić
sobie kawę i tytoń. Cała reszta odbywała się w mojej duszy i
duchu. Tam właśnie toczyła się walka, o której wiedział tylko
sam Bóg. Czułem Jego miłość do mnie, pomimo to, że mój
stan duchowy nie był dobry. Z tego powodu przychodziło
potępienie od szatana, ale czułem wyraźnie rękę Bożą nade
mną. Czasem brałem Biblię, lecz w krótkim czasie odkładałem
z powrotem na półkę.
Słowo Boga żywego, jakim jest Biblia mówi, że wiara
jest ze słuchania słowa (Rzymian 10:17), a słowem jest Jezus
(Objawienie 19:13). Bóg jest z każdą osobą, której serce jest
skruszone i szczerze wołające o pomoc (PS.51:19). On nigdy
nie zostawi człowieka, który woła do niego. Bóg pragnie
takiemu człowiekowi odpowiedzieć. Trzeba tylko mu ufać.
Po jakimś czasie do naszej celi dokoptowano jednego
osądzonego. Okazało się, że miał on kontakt z Biblią.
Człowiek ten był wyśmiewany na oddziale przez innych z tego
powodu, że mówił o Bogu. Któregoś razu spostrzegł na mojej
półce Biblię i zaproponował wspólną wizytę po więziennych
zborach. Zaczęliśmy odwiedzać Świadków Jehowy, Epifanię,
Zielonoświątkowców i Katolików. Pisał też listy z pewnym
Krzysztofem. Również ja zacząłem do niego pisać. Przysyłał
- 43 -
mi różne czasopisma o tematyce duchowej i wspierał w
najważniejszych potrzebach materialnych. Człowiek ten
oddany był służbie więziennej, mający gorące serce dla Boga.
Wlał on wiele wiary i nadziei w moje życie. Jego ofiarna
służba z więźniami dotknęła także i mnie. Do dnia dzisiejszego
jesteśmy przyjaciółmi.
Będąc w więzieniu korespondowałem też z pewnym
małżeństwem chrześcijan: Ryszardem i Helenką. Poznaliśmy
się przez naszego wspólnego znajomego Krzysztofa. Ryszard
wspierał mnie duchowo poprzez słowa pociechy w swoich
listach. Oboje pragnęli pomóc mi na wolności. Ich zięć Daniel
również zainteresował się moją osobą.
Czułem, że coś rozbudza się we mnie na nowo. Był to głód
Boga. Leżąc na pryczy wołałem do Boga o pomoc, wiedząc,
że tylko On może zmieniać moje życie i prowadzić do
prawdziwej wolności w Jezusie Chrystusie. Wolności od
kajdan i sideł diabelskich, wyjścia z moich niemocy. Miałem
pełne rozeznanie, że sam o własnych siłach nie mogę nic
zrobić. Nie bez Boga! Bez Niego jestem bezsilny, zwykły,
grzeszny, kruchy człowiek.
Dodatkowo sytuacja była napięta, ponieważ był strajk
więźniów, który wylał się na szereg Zakładów Karnych w
Polsce. Korytarze obstawione były przez „klawiszy”, wszystko
było wstrzymane. Z każdym dniem atmosfera robiła się coraz
gęściejsza. Pociąłem się dwukrotnie i wylądowałem na
oddziale psychiatrycznym w więzieniu we Wrocławiu.
* * * * *
Do wyjścia z więzienia zostało mi parę miesięcy. Ktoś,
kto odsiedział prawie 5 lat i ma wyjść na „wolkę” to
niesamowicie się cieszy. Ja tak bardzo nie cieszyłem się, bo
przecież nie miałem do czego wracać. Nie miałem dachu nad
głową, a rodzina nie chciała mieć ze mną kontaktu. Z kolei
- 44 -
znajomi odwrócili się, odkąd siedziałem. Każdy z nich żył
własnym życiem. W momencie, gdy Boża miłość odnalazła
mnie w obskurnej celi izolacyjnej Zakładu Karnego w
Rawiczu, nie chciałem już więcej wracać do starego życia. Nie
chciałem już kraść i robić inne złe rzeczy. Dlatego świadomość
zbliżającego się terminu mojego wyjścia zaczęła mnie
przerażać. Całymi dniami moje myśli krążyły wokół tego, co
będzie na wolności. Co zrobię, dokąd pójdę, czy dam radę?
Do tego przychodziły myśli, które pochodziły z wiadomego dla
mnie źródła: Nie dasz sobie rady na wolności, będziesz musiał
kraść. Nikt na pewno ci nie pomoże, zginiesz w gąszczu
problemów. Nie ustawiaj sobie życia inaczej,j chcąc je w jakiś
sposób zmieniać, bo nic przecież nie potrafisz robić, jak tylko
kraść. Daremny twój trud!
Im bliższy był koniec mojej kary, tym bardziej te myśli były
natrętne. I to wywoływało obawy.
Słowo Boże mówi, żebyśmy nie troszczyli się, bo Bóg troszczy
się o nas (Ew.Mat.6:25-34).
Po prostu dopuściłem do siebie chorobliwy lęk przed
przyszłością zamiast od razu zaufać Panu. Swoje problemy
uczyniłem większe od Boga. W mojej głowie nagromadziło się
już wiele planów na przyszłość. To były twierdze w moim
umyśle, nie do zdobycia. Lecz Bóg w jednej sekundzie może
zniszczyć to, co człowiek sam zbudował i co jemu nie służy.
I tak też stało się ze mną dzięki łasce Bożej.
Ostatnia noc była prawie bezsenna, leżałem na koi i
modliłem się. Prosiłem Jezusa o pomoc, siłę dla mnie, kiedy
opuszczę mury więzienne, bo czułem ogarniający mnie lęk.
Bitwa trwała do samego rana, ale zwyciężył ją żywy Bóg.
Po całej tej nocy moje zbudowane, wielomiesięczne plany
rozpadły się na kawałki. Bóg zniweczył je wszystkie.
Poczułem ogromną ulgę. Pan zniszczył wszystkie warownie w
mojej głowie zbudowane na lęku.
- 45 -
* * * * *
Szedłem korytarzem w stronę wolności myśląc, jak
przez te wszystkie lata bardzo wrosłem w niewolę, więzienne
mury. Zostawiłem tam prawie 8 lat z moich 26-ściu.
Usłyszałem trzask przekręcanego klucza i byłem po drugiej
stronie muru.
Wyjąłem numer telefonu Ryszarda i wykręciłem go. Odebrała
jego żona. Usłyszałem: Przyjeżdżaj do nas, podaję ci adres.
Poczułem ulgę, dziękując Bogu za tych ludzi.
* * * * *
Postanowiłem po drodze zajechać do swojego miasta,
a dopiero potem do nich. Ten fatalny błąd dużo mnie
kosztował. Wzięły górę sentymenty i nieuzasadniona tęsknota
za tym miejscem, które było przecież miejscem moich
wewnętrznych cierpień.
Dojechałem do celu późno w nocy i krzątając się po mieście,
zobaczyłem sklep nocny. Usłyszałem cichy szept w swoim
umyśle: Tylko jedno winko! Jest przecież chłodna noc, przy
winku czas do rana szybciej zleci. Twoje pierwsze i ostatnie
winko po wyjściu. Nie musisz się bać, że się rozpijesz, miałeś
przecież tyle przerwy w piciu. Nie musisz o tym mówić swoim
wierzącym przyjaciołom!
Nic mnie nie tłumaczyło, kiedy kupowałem ten alkohol, po
prostu poddałem się pokusie.
Rano obudziłem się na klatce schodowej z potężnym kacem.
Dogłębnie raniła mnie świadomość tego, co zrobiłem. Wróg
nie czekał długo, kuł żelazo, póki gorące: Widzisz? Przegrałeś,
zawiodłeś Boga, zawiodłeś tych, którzy ci ufali. Tak naprawdę
nigdy nie nawróciłeś się! A jeśli nawet tak, to Bóg dawno cię
zostawił, odrzucił, bo jesteś złym człowiekiem!
Skierowałem się w stronę „meliny”, na której przebywałem
przed odsiadką. Gdy mnie zobaczyli kumple, przyjęli bardzo
- 46 -
radośnie. Gospodarz domu powiedział, żebym zamieszkał u
niego parę dni, zanim nie znajdę sobie czegoś.
Przebywając tam dłuższy czas, zastanawiałem się: Boże, co ja
tu robię? Co ja robiłem przez całe swoje życie? Atmosfera
grzeszności w tym miejscu była bardzo odczuwalna,
przytłaczała mnie. Ostatnie leki psychotropowe zażyłem jakiś
czas temu, a moje uzależnienie od nich było bardzo silne.
Organizm domagał się nowej porcji prochów. Nie miałem jej
i czułem się fatalnie. Do tego naszedł mnie ogromny lęk oraz
nienaturalne uczucia – omamy. Przechylając szklankę taniego
wina, które miało być lekarstwem na ten stan – poderwałem się
i wybiegłem z „meliny”.
* * * * *
Chodziłem po ulicach trzęsąc się i próbując się
uspokoić. Odbierałem świat rzeczywisty, jednocześnie
słyszałem różne głosy i dźwięki, które do niego nie należały.
Medycyna ma na to swoje określenia. Czasami ten stan
ustępował po to, by powrócić. Wydawało mi się, że tego nie
wytrzymam.
Przechodząc koło Zakładu Pogrzebowego zobaczyłem trumnę.
W mojej wyobraźni pojawiła się znowu babcia. W mój umysł
wlewały się natrętne oskarżenia: WYKOŃCZYŁEŚ JĄ! Jesteś
winny jej śmierci! To piętno będziesz nosił do końca życia!
Zacząłem krzyczeć: Panie, przecież Ty wszystko mi
wybaczyłeś! Wiem, że mnie kochasz, mój Jezu! Ja wiem, że tak!
I proszę, wybacz też to, co chcę zrobić!
Udałem się w stronę cmentarza. Docierając tam, odnalazłem
grób babci. Był wieczór, na cmentarzu było pusto i cicho.
Patrząc na mogiłę babci, wybuchnąłem wielkim szlochem.
Złośliwe omamy jakby ustąpiły na ten moment. Płacząc
wypowiadałem te słowa: Tatusiu niebieski, widziałeś całe moje
życie, każdy mój wewnętrzny ból i cierpienie! Dałeś mi Jezusa,
odnaleźliście mnie. Lecz spójrz tatusiu na moje życie, jestem
- 47 -
ogołocony ze wszystkiego, nie mam nawet dokąd iść. Nie mam,
jesteście tylko Wy i tylko Wy o mnie myślicie. Nie chcę kraść,
oszukiwać i robić inne złe rzeczy. Takie życie mnie zabija. To
powolne umieranie jest nie do zniesienia, jakby przebywanie w
piekle. Tylko wybacz, że w taki sposób chcę stąd odejść. Wiem,
że zrozumiesz. Bo wiesz, że cię kocham i chcę być przy Tobie.
Przyjmij mnie tatusiu…
Szloch wstrząsnął moim ciałem i wstrząsał jeszcze bardziej,
gdy Pan przemówił w moim sercu tym słodkim głosem.
Tak cudownym, że poznawałem w nim Jego miłość do mnie.
Kiedy Bóg przemawia to człowiek z całą pewnością wie, że
właśnie przed Nim stoi. Cichy, delikatny, pełen miłości głos
rzekł w mym sercu: Kochany Piotrze, idź stąd, ja będę cię
prowadził. Nie lękaj się, pomogę ci, będę przy tobie. Zatroszczę
się o ciebie w każdej sprawie. Nie bój się umiłowany, zaufaj mi.
Opuszczałem cmentarz przeżywając Bożą obecność. Zostało
mi jedno: ZAUFAĆ MU CAŁYM SWOIM SERCEM.
Już niedługo miałem doświadczyć we własnym życiu, co
oznacza pokładać zaufanie jedynie w Bogu.
- 48 -
11. ŁASKA
Gdy odchodziłem z cmentarza, przyszedł mi do głowy
pomysł, by spróbować dostać się do szpitala psychiatrycznego.
Nie chciałem już iść na żadną „melinę”. Poza tym mój stan
psychiczny nie był najlepszy. Udałem się na tutejszą izbę
przyjęć. Zgłosiłem uwagi na temat moich stanów lękowych i
omamów. Powiedziałem, że ciągle leczyłem się
farmakologicznie biorąc psychotropy i że od dłuższego czasu
ich nie zażyłem. Wyjąłem i pokazałem teczkę z dokumentami
medycznymi na temat mojego leczenia psychiatrycznego.
Dostałem zastrzyk relanium i powiedziano mi, że przejdzie i
będzie dobrze. Ciągle nie dawałem za wygraną. Personel
zadzwonił po policję, gdyż wyczuli ode mnie alkohol, który
wcześniej spożyłem. Finał był taki, że wylądowałem na
odtruciu alkoholowym. Gdy odłączono mnie od kroplówek,
stwierdzono zaburzenia psychotyczne i skierowano na oddział
psychiatryczny.
Był to dla mnie bardzo ciężki czas. Faszerowano mnie 3 razy
dziennie „HALOPERIDOLEM” w zastrzykach, po którym
wykręcało mi stawy i mięśnie. Był to skutek uboczny leku.
Snując się po szpitalnym korytarzu, rozmawiałem z Bogiem,
był On dla mnie teraz najważniejszy. Był moim światłem
(Ew.Jana 8:12). W swoich słowach mówiłem: Tobie zaufałem i
chcę w tym trwać. Wszystko Tobie powierzam. Wiesz, Panie,
że przez większość mego życia brałem leki psychotropowe.
Czasem myślę, że nie potrafię bez nich żyć. Lęki, depresja,
nerwica, niepokój, omamy i autodestrukcja rujnują moje życie.
A ja chcę zaznać pokoju w sercu ( Ew.Jana 14:27 ). Nie chcę
tak cierpieć, nie potrafię pogodzić się z tym. Ty możesz uwolnić
mnie od tych chorób, bo jesteś dobry i miłosierny. Kochasz
- 49 -
mnie i wiem o tym, że prędzej czy później uzdrowisz mój umysł.
Kochany Jezu proszę, uwolnij mnie, proszę…
Któregoś dnia ujrzałem w duchu Jezusa w różnych
sytuacjach. Zobaczyłem go także na krzyżu broczącego krwią i
cierpiącego. Moje oczy zaszły łzami, przeżywałem jego mękę.
W duchowej rzeczywistości zacząłem doświadczać odkupienia
na krzyżu. Jezus stał się za nas grzechem ofiarując samego
siebie (1 Tymot.2;6). W tym czasie Bóg wlewał we mnie
wiarę. Uwierzyłem, że moja niemoc i słabość jest na krzyżu,
bo Pan przyjął to na siebie.
Po tych wydarzeniach przestałem narzekać, gdy wzywali mnie
Psychiatrzy. Ogłaszałem, że Jezus zmienił moje życie, pomógł
mi i będzie pomagał, że czuję się dobrze i nic mi nie jest.
Faktycznie, kiedy to mówiłem, czułem wielką radość.
Najwspanialsze było i jest to, że żadna z tamtych chorób takich
jak: zaburzenia psychotyczne, nerwica, depresja na podłożu
zmian w ośrodkowym układzie nerwowym, nigdy więcej nie
wróciły po dzień dzisiejszy. A minęło już parę lat jak od tamtej
pory nie wziąłem ani jednego leku na te schorzenia. W miejsce
słabości przyszła siła (Filip.4:1). Z dnia na dzień oglądałem
wspaniały cud, który Pan mi uczynił i co dzień dziękowałem za
to. Pan okazał się wierny, jak to zapowiedział. Od obietnicy
danej mi na cmentarzu, Łaska Boża wyraźnie manifestowała
się w moim życiu.
* * * * *
Podczas pobytu w szpitalu zebrałem się na odwagę, aby
ponownie zadzwonić do Ryszarda. Wyraził radość, kiedy
usłyszał mój głos. Po rozmowie powiedział, że przyjedzie do
mnie i żebym niczym się nie przejmował. Gdy rozmowa się
zakończyła, przez długi czas dziękowałem Bogu za Jego
Łaskę. Poczułem, że nie jestem sam, że Pan posyła do mnie
ludzi, aby mi pomóc. Odczułem ulgę.
- 50 -
Zadzwoniłem też do Krzysztofa. Kiedy odebrał telefon, bardzo
się ucieszył. Pokrzepiał mnie, mówiąc, że Bóg na pewno dalej
mnie poprowadzi.
Ryszard pojawił się w szpitalu razem ze swoim zięciem
Danielem, który również interesował się moją sytuacją, kiedy
siedziałem jeszcze w więzieniu. Gdy tak na nich patrzyłem,
byłem wewnętrznie poruszony, dziękując w sercu Jezusowi.
Otrzymałem wypis ze szpitala i chwilę później siedziałem z
nimi w samochodzie. Dowiedziałem się, że będę miał gdzie
mieszkać.
Kiedy przejeżdżaliśmy obok mojego miasta, spoglądałem na
mijające nas światła. W mych oczach pojawiły się łzy radości.
Wiedziałem, ze Pan troszczy się o mnie. Mając wewnętrzny
pokój, z optymizmem patrzyłem w przyszłość.
* * * * *
Daniel i jego żona Marta to ludzie szczerze oddani
Bogu. Mieszkają w Sierczynku koło Międzyrzecza, kierują oni
Ośrodkiem Zastępczego Rodzicielstwa zajmując się
problemami osieroconych dzieci.
Jako małżeństwo mieli wyraźny pokój i ufność przyjmując
mnie do swojego domu. Po ludzku wydawało się to nie do
pomyślenia! Przyjąć pod dach, gdzie są też małe dzieci, kogoś
z taką przeszłością?! Lecz oni mając ten pokój w sercu i ufność
w Bogu, postanowili szczerze mi pomóc. Bóg dał im chcenie i
wykonanie (Filip.2:13).
Przebywając u nich pomagałem im w różnych pracach na
terenie Ośrodka, w którym mieszkali. Jednocześnie uczyłem
się pracować, ponieważ nie byłem tego nauczony. Wolny czas
spędzałem na budujących rozmowach z nimi.
Dziś mogę dziękować Bogu, że Daniel i Marta okazali mi tyle
serca i cierpliwości.
- 51 -
Pewnego dnia włączyłem płytę kompaktową z napisem
„Żywy Zdrój”. Popłynęła muzyka i śpiew, który uwielbiał
Boga. Byłem poruszony całą treścią tej płyty. Cała płyta była
wspaniała, ale dwie pieśni szczególnie dotykały mego serca.
Jak się później okazało, jedna z nich śpiewana była przez moją
przyszłą żonę Julię, a oto jej treść:
Gdy drogi pomyli los zły i oczy mgłą zasnuje
Miej w sobie tę ufność, nie lękaj się.
A kiedy gniew świat ci przesłoni
I zazdrość jak chwast zakiełkuje
Miej w sobie tę ufność, nie lękaj się.
Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę
Ty tylko mnie poprowadź, Panie mój.
Prowadź, jak innych prowadzisz
Przez drogi najprostsze z możliwych.
I pokaż mi jedną, tę jedną z nich.
A kiedy już głos Twój usłyszę
I karmić się będę nim co dzień.
Miej w sobie tę ufność, nie lękaj się.
Druga pieśń śpiewana była przez Julii siostrę, a jej słowa
brzmiały tak:
Sam niewiele mogę dać,
Tylko me serce, które pragnie Cię
Co dzień miłości Twojej chce,
By rany leczyć, gdy samotne jest.
Ja nie chcę w myślach swych błąkać się
Gdy serce Ciebie tak kochać chce
Twoja miłość niech wypełni mnie
By radość sobie i wszystkim nieść.
- 52 -
Ja Ciebie niegodny, lecz Tyś moim Ojcem,
Do Ciebie zwracam się
Co dzień nadzieją jesteś mi
Gdy mocno kochać nie potrafię Cię.
O tej pory zacząłem słuchać głównie płyt uwielbiających Boga.
Nigdy wcześniej bym nie pomyślał, że muzyką i śpiewem można
tak uwielbiać Jezusa.
* * * * *
Prawnie wciąż byłem osobą bezdomną. Straciłem już
dawno nadzieję na własny lokal. Od mojej eksmisji w 1998
roku starałem się o mieszkanie socjalne z gminy. Lecz władze
systematycznie odmawiały mi przyznania lokalu z uwagi na to,
że wyrok eksmisyjny zapadł bez wskazania nowego lokalu.
Była to typowa eksmisja na bruk.
Dopiero po paru latach udało mi się dostać na listę osób
oczekujących na najem lokalu socjalnego. W kolejce byłem aż
62-ugi. Lokali socjalnych było bardzo mało. W jednym roku
miasto oddawało zaledwie parę takich mieszkań do użytku.
Więc będąc 62-ugi na liście musiałbym czekać, co najmniej 10
lat. Musiałby zdarzyć się cud, abym dostał mieszkanie
wcześniej. I ten cud wydarzył się!
Któregoś dnia wybrałem się do swego miasta. Będąc tam
głosiłem swoim starym znajomym ewangelię jak umiałem. Oni
już nie mieli na mnie wpływu, teraz ja mogłem im przekazać
coś innego. Nagle dostałem silne przekonanie, aby właśnie
teraz udać się do Urzędu w sprawie mieszkania. Schowałem
Nowy Testament, mówiąc starym kumplom, że idę załatwiać
mieszkanie. Kiwnęli tylko na mnie, uważając to za stratę czasu.
Trafiłem do samego prezesa, pozwolił mi usiąść. Zacząłem
opowiadać mu o swojej sytuacji mieszkaniowej. Kiedy
skończyłem, zapadła cisza. Spodziewałem się już odpowiedzi
- 53 -
odmownej, kiedy nagle usłyszałem: Myślę, że jest dla Pana
mieszkanie - Przez chwilę pomyślałem, że facet na pewno
pomylił mnie z kimś, ale nie, on ciągnął dalej – Przyjdzie do
pana decyzja. Powiedział, gdzie mam się zgłosić i dodał, że
mam się nie przejmować. Ścisnął moją rękę, uprzejmie
żegnając się. Byłem tak zaskoczony, że brakło mi
jakichkolwiek słów. Bóg tak realnie działał w moim życiu, że
nie mogłem powstrzymać wdzięczności z Jego łaskę.
Gdy już byłem za budynkiem Urzędu, wzniosłem ręce do góry
i na głos dziękowałem memu Zbawcy. Dziękowałem za to, że
wszystko, co mi obiecał, wypełnia się na moich oczach.
Ludzie, którzy przechodzili, patrzyli, co ja robię. A ja nie
chciałem hamować swojej radości i wdzięczności. Po tym
wszystkim zaszedłem jeszcze do znajomych, którym wcześniej
głosiłem ewangelię o realnym Zbawicielu. Powiedziałem,
że dostałem mieszkanie i że nie żartuję. Przez chwilę oniemieli.
Mówiłem im dalej o tym, że trzeba ufać Bogu, że Jezus jest
realny i Ojciec jest realny i Duch Święty jest realny.
- 54 -
12. BOŻA DOBROĆ
Mieszkając u Daniela i Marty, co niedzielę
wyjeżdżaliśmy z całą jego rodziną na nabożeństwa do
Gorzowa Wielkopolskiego. Po spotkaniach zasiadaliśmy do
wspólnego posiłku.
Tam poznałem pewną dziewczynę, na imię miała Julia.
Spodobała mi się, zrobiła na mnie wrażenie.
Odkąd Bóg stanął na mojej drodze, modliłem się o żonę, o
kobietę inną niż wszystkie, które do tej pory poznałem.
Modliłem się, by była: dobra, skromna, opiekuńcza, mądra,
kochająca, ale przede wszystkim wierząca.
I oto na mojej drodze stanęła kobieta, która posiadała te cechy.
Coraz częściej ze sobą rozmawialiśmy, czekałem z
niecierpliwością na kolejną niedzielę, żeby ją zobaczyć.
Stwierdziłem, że właśnie chcę taką żonę.
Julia to dojrzała życiowo kobieta, rozważna, stabilna,
wywodząca się z chrześcijańskiego domu. W mojej głowie
przetaczały się myśli: A ja jestem człowiekiem z taką
przeszłością, zupełne przeciwieństwo, nie mając nic
szczególnego do zaoferowania. Wydawało mi się to
niemożliwe, żebyśmy mogli być razem. Ostatecznie
powierzyłem ta sprawę całkowicie Bogu.
Pan wiedział, co jest dla mnie najlepsze. Dziś Julia jest
moją żoną, a owocem naszej miłości jest nasza córeczka
Agatka. Wszystko, co mamy to zawdzięczamy Jezusowi
Chrystusowi, który objawił wolę Ojca tu na ziemi, któremu
Ojciec powierzył władzę.
Nasza wspólna wiara sprawia, że pomimo różnorodności,
nasze życie małżeńskie pokazuje nam nowe tereny do zdobycia
i ziemię obiecaną. Do tej ziemi obiecanej możemy wchodzić
tylko przez wiarę w Jezusa, w słowa, które on wypowiedział i
- 55 -
które są zapisane w Biblii. Nasze małżeństwo istnieje tylko
dzięki łasce Bożej i tego źródła staramy się trzymać. Bóg się o
nas troszczy, więc Jemu wszystko powierzamy w chwilach
dobrych i złych.
Otrzymaliśmy jeszcze jeden cudowny prezent. Bóg dał
wolność Julii od wyniszczającej ją choroby Bulimii, na którą
chorowała 10 lat. Wystarczyło, że kiedyś usłyszała, że jest
gruba i została tym związana w umyśle, męcząc się przez tyle
lat. Straciła wiarę w to, że kiedykolwiek wydostanie się z tych
więzów. Opowiedziała mi o wszystkim. Wiedziałem, że będzie
nam trudno żyć wspólnie z tą chorobą i nie mogłem pogodzić
się z tym. Modląc się, mówiłem: Tak bardzo kocham tą kobietę
i nie mogę patrzeć na to, jak ona cierpi. Panie Jezu, błagam,
uwolnij ją! Bardzo przy tym płakałem. Bóg wyraźnie
przemówił swym cichym, delikatnym głosem: Jedź do niej w
sobotę, namaść ją olejkiem i módlcie się wszyscy, a ja ją
uzdrowię.
Nie byliśmy jeszcze małżeństwem, kiedy pojawiłem się u niej
w domu, przekazałem rodzinie, jakie miałem słowo od Boga.
Została namaszczona olejkiem i była gorąca modlitwa całej
rodziny, która z nią mieszkała. Bóg jest wierny, jak powiedział,
tak się stało, Julia została uzdrowiona. Diabeł próbował jeszcze
wykraść jej to uzdrowienie, ale mu się nie udało. Chwała za to
kochanemu Jezusowi.
* * * * *
Kiedy otrzymałem mieszkanie socjalne w swoim
mieście Świebodzinie, zamieszkałem tam i znalazłem pracę na
wysypisku śmieci, przy segregacji odpadów. Pracowałem 9
godzin pochylony nad stertami cuchnących śmieci, więc
wracałem bardzo zmęczony do swojego mieszkania i czekałem
na następną osobę, której miałem głosić ewangelię. Ta praca na
śmietnisku była bardzo ciężka, więc niewiele miałem siły, by
- 56 -
głosić ewangelię, czego pragnąłem. Zacząłem prosić Boga, by
dał mi wyjście z tej sytuacji.
I któregoś dnia, kiedy odwiedziłem Julię, jej ojciec
zaproponował, żebym stanął na komisję lekarską starając się o
rentę. Wiedział, że posiadam bogatą dokumentację lekarską.
Kiedy spotkałem się z psychiatrą, zacząłem dzielić się moimi
przeżyciami duchowymi, składałem świadectwo o Jezusie,
o uzdrowieniach, o darach, jakie daje Bóg (tak się złożyło, że
w między czasie otrzymałem dar języków), o tym, jak szatan
atakuje. Dziś rozumiem, że ten człowiek nie przetrawił tego.
I spoglądając w moją dokumentację, napisał:
- ostre, wielopostaciowe zaburzenia psychotyczne;
- leczony psychiatrycznie od 1994 roku z rozpoznaniem
Encefalopatia wrodzona, alkoholizowanie w wywiadzie,
samookaleczenia, obecnie urojenia o treści religijnej;
- osobowość nieprawidłowa, Zespół zależności Alkoholowej.
Niedługo otrzymałem I grupę inwalidzką (całkowita
niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji).
To był dla mnie szok, bo choć bardzo chciałem, to nie
spodziewałem się, że otrzymam rentę. Być może była to
odpowiedź na moja modlitwę, bo nie musiałem już pracować
na śmietniku. Mogłem wreszcie częściej spotykać się z Julią.
Spotkałem się również z moją matką. Kiedy nastąpiła
konfrontacja, mogłem na nowo doświadczyć cudu
przebaczenia. Całe życie nienawidziłem mamy, a teraz stojąc
przed nią i zapraszając, by przyszła zobaczyć moje mieszkanie,
czułem miłość. BOŻA ŁASKA JEST NIEOGRANICZONA!
* * * * *
Zbliżył się czas naszego ślubu. Wziąłem zaproszenia
i pojechałem do mojej rodziny, gdzie spędziłem dzieciństwo.
Byli zaskoczeni zmianą w moim życiu i ślubem.
- 57 -
W dzień ślubu zobaczyłem ich wszystkich, przyjechała także
moja matka z moją młodszą siostrą. Jaki ja byłem wzruszony!
Był taki czas na weselu, kiedy opowiadałem o tym, co Bóg
uczynił w moim życiu, o tym, jaki jest wielki i jak potrafi
przemieniać ludzkie serca. A obecność mojej rodziny wnosiła
w moje serce jeszcze większą wdzięczność.
Musiał minąć ponad rok od mojego wyjścia zanim rodzina
zaczęła ze mną rozmawiać, zanim zaczęła mi ufać.
Wystarczyło tylko trwać w wierze i to z czasem zaowocowało
obficie. Czasem chcemy czegoś od razu, ale Bóg chce nas
nauczyć cierpliwości i chodzenia w wierze.
Do dnia dzisiejszego mam dobre relacje z mamą oraz z
rodziną, u której przebywałem jako dziecko. Kiedy jadę do
nich zawsze bardzo ciepło mnie przyjmują.
- 58 -
13. JAKI ON JEST
Są pewne sytuacje, które co jakiś czas doprowadzają
nas do potknięć lub upadków. Bóg pragnie, byśmy
podejmowali konkretne decyzje w swoim życiu. Nie chce,
byśmy miotali się na prawo i lewo (Jakuba 1:6-8).
Gdy podejmujemy konkretne decyzje, o których przekonuje
nas sam Bóg, to w ten sposób składamy mu ofiarę żywą i Pan
błogosławi nas jeszcze bardziej (Rzymian 12:1).
Wiele złych rzeczy, które były w moim życiu Pan zabrał w
cudowny sposób. A w pozostałe, o które również się modliłem,
jakby nie ingerował. Więc pytanie, dlaczego? Bo Bóg wie, z
czym możesz poradzić sobie sam! Nam się często wydaje,
że nie damy rady, ale Bóg wie, że damy. Wtedy narzekamy na
swój los i nie podejmujemy konkretnych decyzji, na które On
czeka. I ciągle czekamy na cud, a on się nie wydarza. Kiedy
Bóg widzi, że prawdziwie walczysz, a nie tylko modlisz się,
by Bóg zabrał twoje grzeszki, to w tej szczerej walce On
przychodzi i daje ci siłę do zwycięstwa w Jezusie. Wtedy twój
problem czy twój grzeszek przestaje żyć w tobie. Nie wolno
nigdy uczynić problemu czy grzech, by był większy od Boga.
To On wychowuje każdego człowieka, bo go kocha
(Hebr.12:5). Najgorzej jest zwlekać z decyzją, bo wtedy
człowiek chodzi poturbowany przez grzech, a diabeł ciągle
potępia, szepcząc: Jesteś słaby, ciągle upadasz, nie dajesz
rady…Jest to KŁAMSTWEM!
Bóg tęskni za nami, kiedy nas przy Nim nie ma. Puka ciągle do
naszych serc. On chce dawać radość swoim dzieciom. KOCHA
CIĘ I CHCE RZECZYWISTEJ RELACJI Z TOBĄ!
Ktoś mógłby pomyśleć: To mnie nie dotyczy, ja nigdy
nie siedziałem w więzieniu, nie piłem, nie ćpałem, miałem
normalny dom, rodzice mnie kochali. Ale Słowo żywego Boga
- 59 -
mówi, że wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej
(Rzym.3:23-24), że Bóg nie ma względu na osobę
(dz.Ap.10:34-35) i że z samych dobrych uczynków człowiek
nie może być zbawiony, lecz przez wiarę w Jezusa Chrystusa
(Efez.2:8-10).
On to został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z
martwych dla naszego usprawiedliwienia. Dostąpiwszy więc
usprawiedliwienia dzięki wierze, zachowajmy pokój z Bogiem
przez Pana naszego Jezusa Chrystusa
(Rzymian 4:25-5:1).
Jezus stał się grzechem za nas, byśmy przed Ojcem mogli
stanąć czyści. Wziął każdą konsekwencje grzechu na siebie:
rozbite domy, narkomanię, alkoholizm, biedę, wszelką niemoc
fizyczną i psychiczną, każda chorobę itd.
Kiedy konał na krzyżu, ten grzech ludzkości Go tam zabijał.
Biblia mówi, że od godziny 18.00 do 21.00 panowała ciemność
(Ew.Łuk.23:44). To nie był teatrzyk. Ojciec patrzył jak Jego
Syn przyjmuje cały grzech tego świata na siebie i umiera.
Jezus nie zawahał się umrzeć za mnie i za ciebie na krzyżu.
Podjął tą decyzję z miłości do ciebie i zniszczył dzieło diabła
(Kolos.2:15).
Nie jesteś zagubionym i zapomnianym dzieckiem Boga
błąkającym się bez nadziei. Szczególne miejsce w JEGO
SERCU zostało ci wyznaczone, zanim byłeś w stanie
odwzajemnić mu miłość. Nie jest to miejsce, które zdobyłeś
swoją dobrocią. Wyznaczył je dla ciebie, ponieważ kocha cię
takim, jaki jesteś.
Gdy przyjmiesz Jezusa jako swojego zbawiciela połączysz się
z miłością twojego Ojca w niebie. Jeśli pozwolisz, by zabrał
twoje grzechy i błędy, rozpocznie się dla ciebie nowa
przyszłość. On zna twoje imię i wypowiada je szeptem,
czekając, aż mu odpowiesz.
- 60 -
Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM,
i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych –
osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do
sprawiedliwości, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia
(Rzymian 10:9-10).
MODLITWA O PRZYJĘCIE JEZUSA JAKO SWOJEGO
PANA I ZBAWICIELA:
Dziękuję Ci Jezu za to, że umarłeś zamiast mnie na krzyżu.
Jestem grzesznikiem, wybacz moją winę, wymarz każdy
grzech. Niech krew Jezusa obmyje mnie z każdej mojej winy.
Przyjmuję Twoje wybaczenie. I ogłaszam ciebie Jezus moim
Panem. Szatan już nie może panować, grzech nie może
panować, tylko Jezus panuje od teraz i na zawsze. Ogłaszam
Ciebie moim Zbawicielem, to Ty mnie wyrwałeś z piekła, to
Ty mnie zbawiłeś. Ja przyjmuję Twoje zbawienie. Duchu
Święty przyjdź i przekonaj mnie, że jestem nowym
stworzeniem w Jezusie Chrystusie, stare przeminęło, jest nowe
życie we mnie. AMEN.
- 61 -
KOŃCOWE SŁOWO
Otrzymałem nowe życie. Gdy wracam myślami do
przeszłości to wzmaga się we mnie wdzięczność. Dziękuję
Jezusowi, że uwolnił mnie z klatki, w której spędziłem wiele
lat. Szeroko otworzył jej drzwi i wyciągając swoje przebite
ręce rzekł młodemu chłopakowi: WYJDŹ NA WOLNOŚĆ,
OTO DROGA DO WOLNOŚCI.
Wychodziłem z niej bardzo powoli będąc zalękniony i
zagubiony, lecz On mnie przytulił i powiedział: Chodź,
idziemy. Jak dziecko ruszyłem razem z Nim wiedząc, że
poprowadzi mnie dobrą drogą, najlepszą z możliwych.
Zostałem również Gedeonitą, ponieważ to właśnie oni
przez swą ofiarną służbę doprowadzili do tego, ze trafił do
mnie we właściwym czasie ten mały Nowy Testament.
Gedeonici to nie jest żaden związek wyznaniowy czy religia.
Są to ludzie z różnych Kościołów, zrzeszeni, aby
rozpowszechniać za darmo Boże Słowo. Pragną, żeby ludzie
czytali Biblię jako żywe słowo samego Boga.
Zapraszam na spotkania modlitewne w rotterdamie modlimy sie w różnych intencjach i wspóllnie rozmawiamy na różne tematy. kontakt w sprawie spotkań pod numerem tel +31617683306 Pozdrawiam i życzę wesołych i radosnych świąt. Piotrowski Piotr |
_________________ Piotrek |
|
|
|
|
aneczka_winna
Poczatkujacy
Dołączył: 09 Lis 2007 Posty: 15
|
Wysłany: Śro Gru 16, 2009 11:33 pm
|
|
|
czytajac poczatek cz1 wiedzialam ze to opowiadanie skonczy sie zaproszeniem na spotkania... ehhh |
|
|
|
|
Jagoda97
Gaduła nad gadułami :-)
Pomogła: 14 razy Dołączyła: 04 Gru 2008 Posty: 802
|
Wysłany: Śro Gru 16, 2009 11:43 pm
|
|
|
A moze choc jeden zagubiony czlowiek, dzieki tej historii, nabierze nadziei na odmiane swojego losu. |
|
|
|
|
suska
Mega gaduła Sex, rock and thea!

Pomogła: 34 razy Wiek: 36 Dołączyła: 24 Lut 2009 Posty: 2458 Skąd: Zoetermeer
|
Wysłany: Czw Gru 17, 2009 11:22 am
|
|
|
http://video.google.pl/vi...32141700087937#
[ Dodano: Czw Gru 17, 2009 11:22 am ]
polecam czesc pierwsza ;] |
_________________
"I'm starting at the end in the synthestereo, candy covered kisses making my lips glow
97 lies, what we don't know
Down from the top now, take your time, let's go" |
|
|
|
|
piotrm
Nieśmiały użytkownik
Pomógł: 1 raz Dołączył: 24 Lis 2008 Posty: 53
|
Wysłany: Czw Gru 17, 2009 2:36 pm czesc 2-droga do wolnosci
|
|
|
Rzeczywiscie pierwsza czesc znacznie lepsza.Niestety racje mialem piszac po jej lektorze ze to cos w rodzaju nawiedzenia...Moze jest tu za malo odnosnikow do tego co teraz bohater robi,nie chce osadzac nikogo,ale...
Kilka spostrzezen jakie sie mi nasunely:jak na kogos kto ledwie skonczyl podstawowke/jak pisze/ brak bedow i dobrze zlozone zdania,troszke to dziwi.
Jestem w stanie uwierzyc ze ktos nawet w paczce papierosow potrafi zobaczyc boga i diabla wiec wiare zostawiam w spokoju.Zainteresowaly mnie dwie rzeczy mianowicie to ze Polska jest bardzo bogatym krajem jesli daje rente za zlodziejstwo,pijanstwo,wiezienie,cpanie , samookaleczenia itd czyli wszystko co bylo udzialem tego Pana.A druga -rozumiem ze Pan pobiera rente w kraju a w Holandii pracuje-i teraz pytanie- czy tego Pana Bog akceptuje takie oszustwa? |
|
|
|
|
piotrowski
Poczatkujacy piotrek
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 8 Skąd: Polska
|
Wysłany: Pią Sty 01, 2010 2:26 am
|
|
|
Nie pobieram renty w Polsce.Dawno z niej zrezygnowałem. Pozdrawiam |
_________________ Piotrek |
|
|
|
|
|
|